Poznałam Rachelę. Ucieszyła się, że może z kimś porozmawiać po polsku. A mówiła tak, że nikt by się nie domyślił, że z Polski wyjechała wiele lat przed wojną. Nie rozmawiałyśmy o niczym istotnym. Tak naprawdę to nawet nie pamiętam o czym. Wiem jedno, że cały czas miałam na uwadze, że jestem z kimś, kto stracił w Oświęcimiu całą swoją rodzinę. Spotkałam ją potem może jeszcze ze dwa razy. Potem byłam już tylko na jej pogrzebie.
- Maria